Saeko w Rzymie: Niesamowite odkrycie w Rzymie, które pomogło ożywić mój japoński - 2/3

image

Saeko mówiła mi od jakiegoś czasu, że bardzo chciałaby wrócić do Rzymu, aby poznać jego jedzenie, zabytki i ludzi z rodowitym Rzymianinem. Była już w wiecznym mieście kilka razy, ale z innymi Japończykami, i chciała poznać miasto w inny sposób.

Pomyślałam więc, dlaczego nie zaprosić Saeko do Rzymu i przez kilka dni "żyć" po japońsku?

Zgodziła się z ochotą. Tak zaczęła się przygoda. Przygoda, która pomogła mi zrozumieć wiele, wiele rzeczy (nie tylko o Japończykach i Japończykach).

Na stacji

Wysiadłem z mojego miejsca i zacząłem iść w kierunku dworca. Przyznam, że trochę się martwiłam. Jeśli miałem problemy z łatwymi 30 minutowymi rozmowami na Skype, a byłem taki przez ostatnie 2 lata.

Co by się stało teraz, gdy musiałbym prowadzić rozmowę przez wiele godzin ?

Skype jest sztucznym środowiskiem. Zazwyczaj rozmawiasz tylko z jedną osobą, bez hałasu w tle, nie ma fizycznej interakcji z innymi ludźmi, dodatkowych czynników rozpraszających itp.

Teraz wyobraź sobie, że prowadzisz rozmowę podczas spaceru, próbując unikać ludzi, nie dać się przejechać samochodom, gdy przechodzisz przez ulicę, a jednocześnie starasz się zrozumieć drugą osobę, z którą rozmawiasz? Wszystkie te rzekome "rozpraszacze" okazały się być ogromną pomocą, a nie przeszkodą, ale dowiedziałem się o tym dopiero później.

Tak więc, wciąż myślałem o tych rzeczach, gdy zobaczyłem Saeko, która z wielkim uśmiechem machała lewą ręką, a drugą trzymała ogromną walizkę. Nie było czasu na zastanawianie się, jak prowadzić rozmowę. Nadszedł czas, aby POŚWIĘCIĆ rozmowę.

"Konnichi wa Luca san, genki desu ka"? - powiedziała Saeko przytulając się do mnie.

"Konnichi wa" - odpowiedziałem, z nieco zakłopotanym uśmiechem.

Po tym jak chwyciłem jej walizkę i zacząłem schodzić po schodach, powiedziałem "ikimashoo (chodźmy)" i ruszyliśmy.

W drodze powrotnej do domu

Biorąc pod uwagę rozmiar walizki Saeko, zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę, mimo że moje mieszkanie jest oddalone o 10 minut spacerem od stacji. Zaczęłam rozmawiać z taksówkarzem po włosku, a z Saeko po japońsku. Zdałem sobie sprawę, że mówię po japońsku, nie myśląc o tym zbyt wiele. Wciąż się z tym zmagałem, ale mniej. To było tak, jakby psychologiczna bariera w rozmowie z nią trochę zelżała. Nie znałem więcej słów niż dzień wcześniej, ani nic nowego, to była po prostu kwestia psychologiczna.

Nieporozumienia kulturowe

My Włosi jesteśmy znani z tego, że jesteśmy ciepli, szczególnie w stosunku do gości. Ja po prostu uwielbiam mieć gości. W moim mieszkaniu ciągle przychodzą i odchodzą obcokrajowcy. obcokrajowców

Pierwszą rzeczą, którą zwykle robię, jest pokazanie mojego mieszkania gościom, zaczynając od pokoju, w którym mogą zostawić bagaże, a następnie reszty mieszkania.

Saeko nie była wyjątkiem, więc kiedy dotarliśmy do domu, pokazałem jej, gdzie mieszkam. Saeko kiwała głową z rozbawionym wyrazem twarzy. Zauważyłem, że ma rozbawioną minę, ale nie zadałem sobie trudu, by zapytać dlaczego. Dopiero później mój przyjaciel Luca (inny, nie ja) powiedział mi, że Japończycy nie pokazują gościom całego mieszkania, a jedynie pokoje, z których goście będą korzystać.

Jogging po japońsku

Po pokazaniu jej mieszkania, uciąłem sobie bardzo szybką drzemkę, a biorąc pod uwagę niesamowitą pogodę, poszliśmy potem pobiegać do parku.

Jak tylko zaczęliśmy biegać, zacząłem próbować powiedzieć Saeko po japońsku, jak bardzo kocham ten park, że często tam biegam, że lubię zieleń, naturę, drzewa. Wszystko układało się w całość w kawałkach, ale niezależnie od rezultatu, liczyło się uczucie wolności. To miłe, ciepłe uczucie, które mam po pokonaniu blokady umysłowej.

Jeśli potknąłem się podczas mówienia, uśmiechnąłem się. Jeśli nie mogłem dokończyć zdania, Saeko mi pomagała. Jeśli mój umysł był całkowicie pusty, kontynuowałem po włosku. Ważne były nasze ciała w biegu, zapach powietrza, kolory i, tak, nasza rozmowa. Nie myślałem już o występach, tak jak wtedy, gdy rozmawialiśmy na Skype (nieświadomie). Byłem po prostu skupiony na cieszeniu się chwilą i komunikowaniu się.

Było coraz lepiej i lepiej. Po 30 minutach biegu, zaczęliśmy wracać do domu. Ładna pogoda, wcześniejsza rozmowa i chemiczne szczęście wywołane przez serotoninę uwolnioną podczas biegu napełniły mnie radością i poczuciem spełnienia.

Czułem się jak dziecko, które po raz pierwszy odkrywa świat na nowo, tylko po japońsku. Nagle minął nas facet biegnący z psem. "Laska" - jak to się mówi po japońsku? Widziałem już to słowo, znałem je. A jednak, mimo że widziałam je wiele razy, nie stało się moim. "Ja-nu" - mówi Saeko. A potem wypowiada to słowo jeszcze raz, wolniej: "i-NU". W chwili, gdy to usłyszałem, wiedziałem, że nigdy tego nie zapomnę.

"Więc...Saeko" - powiedziałam. " czy możesz podać mi przykład?"

"tatoeba, iNU wa ..." - zaczęła mówić Saeko, układając słowo "pies" w zdanie. "Pies" - odpowiedziałem. Od razu zauważyłem, że cząstka "wa", która jest czymś używanym do wprowadzenia czegoś w języku japońskim, była nisko tonowana. Zapytałem Saeko, czy dobrze zauważyłem. Japoński jest specyficznym językiem pod tym względem, i zazwyczaj sylaby w obrębie tego samego słowa mają różną wysokość, a to dotyczy również cząstek, które następują po tych słowach. Zauważenie tych rzeczy jest kluczowe, jeśli chcesz mieć dobrą intonację i wymowę w języku japońskim. Dobrym przykładem tego jest sposób wymawiania słowa "hashi", możesz obejrzeć filmik wyjaśniający to tutaj.

そうですよルカさん "Tak, Luca San" - odpowiada Saeko. "To dotyczy wszystkich cząstek występujących po słowie inu: iNU-o, iNU-ga, iNU-wa itd.

Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie, właściwie to 3. Nauczyłem się słowa "pies", połączyłem je z psem, którego widziałem w parku, a także nauczyłem się jego poprawnej wymowy i izolacji. To małe odkrycie podsyciło moją motywację i sprawiło, że zacząłem zadawać więcej pytań.

Jak tylko wróciliśmy do domu, umyliśmy się i poszliśmy prosto do centrum. Saeko przyniosła mi kilka notatników, o których kupienie poprosiłem ją w Londynie. Chwyciłem jeden i nadałem mu tytuł - JAPONIA - zapisałem datę i włożyłem do kieszeni marynarki.

Restauracja

Po dłuższym spacerze poszliśmy do jednej z moich ulubionych restauracji - Old Bear - która wygląda jak tawerna. Zamówiliśmy dwa "Timballi" i dwa kufle. Byliśmy lekko zmęczeni, ale szczęśliwi i głodni jedzenia i języka. Alkohol na pusty żołądek zaczął działać i potęgował to uczucie szczęścia i chęci do nauki. Zaczęliśmy prowadzić interesującą rozmowę po japońsku o wielu różnych rzeczach.

Rozmowa przy barze przebiegała gładko, z kilkoma przerwami. Cieszyliśmy się posiłkiem i rozmową. Nagle zapytałem ją: "Saeko san, jak się mówi "jedzenie (rękami)?". A ona pisze "手で食べます、て-te, mano.* Pokazała mi dłoń i powtórzyła "te", wskazując, że rzeczywiście wygląda to jak "te". Powiedziałam: "To ma sens". Od razu wiedziałem, że już nigdy więcej nie zapomnę słowa "ręka". "Chodzi o to, aby dokonywać właściwych skojarzeń we właściwym kontekście" - pomyślałem przed wzięciem kolejnego łyku piwa.

Po spędzeniu trochę więcej czasu w barze, zdecydowaliśmy się pójść na kilka drinków w drodze do domu. Z Piazza Navona udaliśmy się na Trastevere i poszliśmy do jednego z moich ulubionych barów.

Zamówiliśmy po kilka koktajli. "酔っ払ってるの、ルカさん?" - "Jesteś pijany Luca san"? - pyta Saeko z chichotem. "Jeszcze nie Saeko san" odpowiadam z uśmiechem. Jej pytanie wywołuje w mojej głowie wiele myśli.

Alkohol może mieć dwa przeciwne efekty: może rozluźnić twój język lub sprawić, że będziesz niewyraźnie mówił, jeśli wypijesz go za dużo. Odpowiednia ilość alkoholu może zdziałać cuda. Kiedy tak się dzieje, kiedy wszystko staje się łatwiejsze, często zastanawiamy się, co się dzieje, kiedy zmagamy się ze słowami i zdaniami. Słowa, dźwięki i zwroty, które normalnie są uwięzione w środku, swobodnie wydostają się z naszych ust. To pokazuje, że czasami, aby poprawić się w języku obcym, nie musimy uczyć się nowych rzeczy, ale nauczyć się przekazywać to, co już wiemy osobom z naszego otoczenia.

Świetnie się bawiliśmy, robiliśmy zdjęcia, śmialiśmy się, żartowaliśmy. Rozmawialiśmy o różnicach kulturowych między Europą a Japonią. To był fantastyczny czas. Nagle zdałem sobie sprawę, że wypiłem o wiele za dużo i postanowiliśmy wrócić do domu na piechotę. Powiedziałem Saeko, że powrót do domu zajmie nam więcej niż 30 minut, nie miała nic przeciwko. To nie miało znaczenia. Spędziliśmy całą podróż na ciekawych rozmowach.

"Co za dzień"

myślę przed zapadnięciem w sen bez snów. Nie wiedziałem, że to był, dosłownie, dopiero początek wielkiej przygody z nauką. Odkryłem coś niesamowitego właśnie tutaj w Rzymie, co pomogło mi ożywić mój japoński.