Saeko w Rzymie: Zrozumienie, kiedy Twoje podejście do nauki języka po prostu nie działa - 1/3

image

"Jeśli Mahomet nie pójdzie do góry, góra musi przyjść do Mahometa".

Czy słyszeliście to wyrażenie?

Dokładnie to samo pomyślałam stojąc na peronie i czekając na moją japońską przyjaciółkę, Saeko.

Saeko? Mohammed? Co oni mają ze sobą wspólnego? Co to ma wspólnego z nauką języków obcych?

Cofnijmy się w czasie.

Dokładniej, 2 lata temu.

Przez rok uczyłem się japońskiego z przerwami, sam i w pewnym momencie szukałem native speakera, z którym mógłbym porozmawiać. I tu właśnie pojawiła się Saeko. Poznałam ją dzięki naszej wspólnej przyjaciółce.

Uczyła się włoskiego od jakiegoś czasu, więc kiedy wysłałam jej wiadomość z pytaniem, czy chciałaby poćwiczyć ze mną włoski w zamian za pomoc w nauce japońskiego, z chęcią zaczęła.

Pamiętam, jak zacierałem ręce z uśmiechem na twarzy, myśląc "to jest to". Znalezienie rodzimego użytkownika języka, z którym można regularnie rozmawiać, jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie można zrobić, aby poprawić znajomość jakiegokolwiek języka.

Zaczęliśmy więc raz w tygodniu organizować włosko-japońską wymianę językową. Trzydzieści minut dla mnie po japońsku. Trzydzieści minut dla niej po włosku.

Nic skomplikowanego.

Za każdym razem, gdy spotykałyśmy się na Skype, obie wybierałyśmy jakiś temat i zaczynałyśmy o nim rozmawiać. Jedna z nas mówiła, a druga wtrącała się, aby pomóc z sugestiami.

Pozytywne sprzężenie zwrotne. Dobre wibracje. Wszystko wydawało się świetne.

Nagrywaliśmy wszystkie rozmowy i odsłuchiwaliśmy je kilka dni później.

A jednak, po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że mimo iż sesje odbywały się regularnie, coś nie do końca grało.

Mogę to podsumować w kilku punktach:

  • Miałam problemy z długimi zdaniami.
  • Kiedy próbowałem mówić, często mój umysł stawał się pusty.
  • Często nie byłem w stanie dokończyć rozpoczętych zdań.
  • Popełniałem w kółko te same błędy
  • Jestem doświadczoną osobą uczącą się języków obcych i doświadczyłam "kliknięcia", które pojawia się po pewnym czasie nauki. Nazywam to "kliknięciem". punkt objawieniaTo wtedy wszystko staje się łatwiejsze, a nauka języka zaczyna toczyć się jak śnieżna kula.

Zawsze byłem przekonany, że prędzej czy później osiągnę punkt zwrotny w nauce japońskiego. W tym przypadku wydawało się, że nic się nie dzieje. Na początku byłam tylko lekko zaniepokojona i powtarzałam sobie "daj spokój Luca, to się wkrótce stanie", ale z czasem zaczęłam czuć się sfrustrowana. Rozważałem nawet odłożenie na jakiś czas japońskiego na bok, aby skupić się na czymś innym. Jednak była jeszcze jedna część mnie, która powtarzała mi, żebym się nie poddawał. "Rezygnacja teraz oznaczałaby rezygnację z 2 lat pracy. To jest po prostu głupie".

Kontynuowałem więc moje wymiany językowe, ale nie cieszyłem się nimi tak jak zwykle. Czułem się, jakbym kręcił się w kółko.

"Jeśli chcesz czegoś, czego nigdy nie miałeś, musisz zrobić coś, czego nigdy nie zrobiłeś". Przeczytałem to gdzieś i to, co musiałem zrobić, stało się dla mnie jaśniejsze.

Usiadłem i zacząłem się nad tym zastanawiać.

5 powodów, dla których zawodziłem

Po zastanowieniu się, dlaczego nie radziłem sobie z japońskim, wymyśliłem następujące powody:

  1. Podchodziłem do japońskiego jak do języka europejskiego.
  2. Nie ćwiczyłem wystarczająco często
  3. Nie używałem języka wystarczająco często
  4. Nie przygotowywałem się do moich rozmów na Skype z Saeko
  5. Nie byłem wystarczająco zmotywowany.

Przyjrzyjmy się każdemu z tych punktów.

1) Podejście do japońskiego jak do języka europejskiego

Dla rodzimego użytkownika języka włoskiego, lub dla użytkownika jakiegokolwiek innego języka europejskiego, głównym problemem w mówieniu po japońsku jest sposób konstruowania zdań. Włoski (jak angielski, itp.) ma strukturę SVO. Japoński ma strukturę SOV.

Na przykład, jeśli chcesz powiedzieć "Chcę pojechać do Paryża"

"Ja (podmiot) chcę jechać (Czasownik) do Paryża (Obiekt)"

W języku japońskim powiedziałbyś:

Watashi wa Pari NI ikitai desu

Co oznacza: I (podmiot) Paryż (obiekt) go want to (czasownik).

Dla krótkich zdań jest to do opanowania, ale im dłuższe zdanie, tym więcej energii potrzeba na myślenie "wstecz".

Jest to cecha językowa, z którą nigdy wcześniej nie miałem do czynienia i stanowi ona duże wyzwanie. Czasami wymyślenie długiego zdania zajmuje mi do 10 sekund, a w długich rozmowach bardzo szybko się męczę.

Moje początkowe podejście było odwrotne: Próbowałam wypowiadać długie zdania, polegając na języku włoskim, zamiast zrobić krok do tyłu i zacząć najpierw budować podstawowe zdania po japońsku, a potem na tym bazować. Zacząłem w ten sposób i robiłem to aż do niedawna.

Głównym problemem nie jest jednak sama struktura zdań, ale fakt, że Japończycy zachowują się i mówią w zupełnie inny sposób niż my, Europejczycy. Kiedy uczymy się języków europejskich, mamy tendencję - przynajmniej na początku - do polegania na naszym ojczystym języku, aby pomóc nam mówić w danym języku (zakładając, że mamy język europejski jako nasz język ojczysty), więc jeśli chcemy powiedzieć coś w pewnej sytuacji, mamy tendencję do używania naszego ojczystego języka jako kuli u nogi i dość często istnieje bardzo podobne wyrażenie w języku docelowym, co sprawia, że bycie zrozumianym jest o wiele łatwiejsze. Takie podejście nie sprawdza się w przypadku Japończyków, ponieważ mają oni inny sposób wyrażania uczuć i reagowania na różne sytuacje.

Na przykład, kiedy kończysz rozmowę, nie możesz powiedzieć "miłego dnia". Po prostu nie mówi się tego po japońsku. Zamiast tego, po prostu mówisz: "mata ne" do przyjaciół, co oznacza "do widzenia".

Jeśli polegasz na swoim ojczystym języku i tłumaczysz dosłownie na japoński, prawdopodobnie zostaniesz źle zrozumiany, chyba że Japończyk wie, jak myślą i zachowują się mieszkańcy Zachodu.

Więc... zmień swoje podejście, jeśli to nie działa!

2) Nie ćwiczy się wystarczająco często

Saeko i ja mieliśmy sesje co tydzień. Nawet jeśli przeglądaliśmy sesje, to i tak było to tylko 30 minut praktyki tygodniowo. To praktycznie nic. Częste obcowanie z językiem - codziennie, nawet jeśli jest to tylko chwila - jest tym, co naprawdę się liczy. Wyobraź sobie, że nauka języka jest jak jedzenie. Jemy każdego dnia, aby się utrzymać. Jeśli chcesz, żeby język w Tobie wzrastał, to właśnie to musisz zrobić: karmić go codziennie, przynajmniej odrobinę.

Karm mózg jedzeniem językowym!

3) Nie używałem japońskiego wystarczająco często

Jeśli myślisz, że "uczysz się" tylko wtedy, gdy siadasz i otwierasz książkę lub rozmawiasz z kimś na Skype, pomyśl jeszcze raz. Nauka odbywa się w twojej głowie, a nie w przestrzeni fizycznej. Każda chwila jest okazją, by się czegoś nauczyć. Tak więc, nawet jeśli nie masz makro-środowiska, w którym możesz używać języka (powiedzmy, native speakerzy lub mieszkanie w miejscu, gdzie mówi się danym językiem), możesz stworzyć sobie bańkę językową. Czekając na autobus, czekając w kolejce w banku, podczas spaceru lub biegu. To wszystko są okazje, w których możesz uczyć się fragmentów języka poprzez uczynienie ich częścią twojej przestrzeni mentalnej. Jest na to wiele przydatnych sposobów, o których opowiem w jednym z moich następnych artykułów.

Ta zmiana nastawienia przynosi niesamowite rezultaty. Wszystkie rzeczy, które robisz, nawet przez 5 minut każdego dnia są ważne. Pomyśl o nich jak o małych kroplach języka, które wpadają do początkowo pustego wiadra, które z czasem się napełnia. Im bardziej jesteś konsekwentny, tym lepiej. Niezależnie od tego, jak małe są to krople, jeśli jesteś konsekwentny, wiaderko się napełni!

4) Brak przygotowania

Dotarło do mnie również, że powodem, dla którego byłem ciągle zmęczony podczas rozmów i powodem, dla którego tak bardzo się zmagałem, było to, że w ogóle nie przygotowywałem się do moich sesji, z wyjątkiem wyboru tematu. Zakładałem, że wskoczę do rozmowy na KAŻDY temat i rozmowa będzie płynąć, ponieważ będę utrzymywał ją w prostocie. Zamiast tego, zdałem sobie sprawę, że aby konwersacje przebiegały płynniej, muszę:

  • Wyobrazić sobie możliwą rozmowę w moim L1
  • Pomyśl o słowach i wyrażeniach, których użyłbym, gdybym prowadził rozmowę w moim języku ojczystym.
  • Zapisać je na kartce papieru w moim L1
  • Poszukaj w słowniku znaczenia w moim L2
  • Trzymaj tę kartkę obok mnie podczas rozmowy.

Dzięki temu rozmowy będą przebiegać o wiele płynniej!

Przygotuj się wcześniej! To sprawia, że wszystko jest łatwiejsze!

5) Nie miałem wystarczającej motywacji

Prawda jest taka, że kiedy zaczynasz robić coś mechanicznie i nie urozmaicasz tego zbytnio, pośrednio mówisz swojemu mózgowi, że to, czego próbujesz się nauczyć, nie jest aż tak interesujące lub ważne. W obu przypadkach Twój mózg prawdopodobnie to odrzuci, lub odmówi uczenia się tak, jak tego oczekiwałeś. Tak więc, podczas gdy sesja raz w tygodniu pomagała mi utrzymać słabą więź z językiem japońskim, sposób w jaki to robiłem nie był wystarczający. Rozpoczęcie codziennego używania języka i zrestrukturyzowanie sesji było świetnym krokiem do ponownego podniesienia mojej motywacji.

Wnioski

Wymiany językowe są fantastycznym sposobem na poprawę swoich umiejętności językowych, zwłaszcza jeśli odbywają się z osobą, którą znasz i lubisz.

Zanim jednak zaczniesz, ważne jest, abyś miałkilka jasnych wytycznych/zasad , których należy przestrzegać

Oto przykład: Jak zmiana jest jak przeciąganie liny

Nie musisz koniecznie podążać za tymi dokładnymi wytycznymi. Możesz stworzyć swoje własne zasady/wytyczne, o ile są one dla Ciebie skuteczne.

Ważną lekcją jest to, że nauka języka jest procesem prób i błędów. Możesz zacząć coś robić, a następnie udoskonalać to po drodze.

Ważne jest, aby zawsze zadawać sobie pytanie, czy lubisz to, co robisz i czy to działa dla Ciebie, czy nie.

Mam swój własny sposób na prowadzenie wymian językowych, który sprawdził się w przypadku trudnych języków europejskich, takich jak polski czy rosyjski, ale okazał się częściowo bezowocny w przypadku japońskiego.

Chociaż lubiłam prowadzić wymiany językowe, nie działały one dla mnie tak, jakbym chciała w przypadku języka japońskiego.

To spowodowało, że musiałem zmienić sposób pracy z moim japońskim partnerem językowym.

Nawet po tym, jak zaczęłam robić wszystko inaczej, wciąż miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje.